Dzisiaj o bardzo ciekawym badaniu – przede wszystkim o improwizacji w życiu i muzyce, o maszynie, która była rezonansem magnetycznym z klawiaturą, o graniu gamy C-dur, jazzbandzie w słuchawkach i o tym, że nawet to, co spontaniczne osiąga się małymi krokami. Czyli dziś trochę o tym co się dzieje w głowie, kiedy gramy to co chcemy 😀
Kilka lat temu przeglądając rosyjski Internet i poszukując artykułu, który mogłabym streścić jako element zaliczenia z rosyjskiego na studiach, znalazłam super ciekawą rzecz – artykuł o tym, co dzieje się w mózgu podczas improwizacji jazzowej. Dla przypomnienia: jazz to rodzaj muzyki, który daje muzykom dużą dowolność podczas wykonywania utworu, czyli po prostu opiera się na improwizacji. Te kilka lat temu uważałam ten tekst za bardzo odkrywczy i „taki mój”, bo improwizuję w każdej dziedzinie życia. Dzisiaj, chociaż już jestem bardziej uporządkowana, nadal uważam, że to ciekawy tekst i korzystając z tego, że mam bloga – przesyłam informacje dalej – w polską sieć![1]
Rzecz dotyczy badania przeprowadzonego na muzykach jazzowych w Johns Hopkins Medical Institutions, którego wyniki opublikowane zostały w lutym 2008 r.[2] Badanie dotyczyło aktywności mózgu podczas twórczej improwizacji muzycznej. Wyniki owego badania pokazały, że kiedy muzycy jazzowi improwizują, w ich mózgach dezaktywują się obszary związane z autocenzurą i pohamowywaniem się, a ożywiają się te odpowiedzialne za ekspresję własną. Mówiąc prostymi słowy – czują się wolni i nieograniczeni, nie czują barier i konwenansów, tylko mogą poszaleć, wyrazić to co chcą i jak chcą. Możecie pomyśleć, że nie jest to zbyt odkrywcze, że podczas improwizacji czujemy się bardziej swobodnie, ale odkrywcze jest to, że zostało to udowodnione naukowo! I to, że zostały nazwane odpowiedzialne za to obszary mózgu. I wreszcie to, że teraz wiemy na co się to jeszcze może przydać. Więc lećmy po kolei: jak to zbadano i co właściwie przynosi nam ta wiedza J
Wielokrotnie badano już wpływ muzyki na działanie mózgu, lecz zazwyczaj badania skupiają się na pokazaniu aktywności mózgu podczas słuchania muzyki i wykonywania wyćwiczonych już utworów. Rzadko jednak zdarza się, by ktoś badał muzyka podczas procesu twórczego, czy swobodnej improwizacji. Jak czytamy w wyżej przytoczonym artykule, jeden z asystentów w Johns Hopkins Medical Institutions – Charles J. Limb, jest nie tylko lekarzem, ale i aktywnym saksofonistą jazzowym. Jak sam uważa:
„Kiedy muzycy jazzowi improwizują, często grają z zamkniętymi oczami w charakterystycznym, osobistym stylu przekraczającym tradycyjne reguły melodyjności i rytmu. To niezwykły stan umysłu, podczas którego nagle muzyk generuje muzykę, która nigdy wcześniej nie była słyszana, myślana, praktykowana czy grana. To, co wychodzi, jest całkowicie spontaniczne”.
Ciekawość naukowego wytłumaczenia tych spontanicznych muzycznych zachować skłoniła Limba do przeprowadzenia razem z kolegą Allenem R. Braunem badania, które pozwalało w czasie rzeczywistym oglądać aktywność mózgu improwizujących muzyków.
Dalej czytamy, że w badaniu wzięło udział sześciu profesjonalnych pianistów jazzowych, dla których naukowcy skonstruowali specjalną klawiaturę, umożliwiającą pianistom grę w urządzeniu do funkcjonalnego rezonansu magnetycznego – skanera mózgowego, który podświetla obszary mózgu reagujące na różne bodźce, np. podczas gdy osoba wykonuje jakieś umysłowe zadanie, a w tym wypadku gra na pianinie. Czyli zadaniem tego pianistycznego rezonansu było zidentyfikowanie obszarów mózgu, które aktywują się podczas improwizacji.
Każdy z muzyków brał udział w czterech różnych ćwiczeniach, których celem było oddzielenie aktywności mózgu związanej z graniem prostych zapamiętanych utworów fortepianowych a aktywnością podczas improwizacji.
Analiza skanów aktywności mózgów pianistów, sporządzona przez Limba i Brauna, wykazała uderzająco podobne wzorce, niezależnie od tego, czy muzycy improwizowali ćwierćnutami na bazie C-dur, czy oddawali się bardziej skomplikowanej improwizacji z towarzyszeniem jazzbandu. Odkryto, że grzbietowo-boczna część kory przedczołowej, czyli obszar związany z planowanymi działaniami i autocenzurą (np. staranne dobieranie słów, rozwaga w podejmowaniu decyzji) wykazuje spowolnienie podczas improwizacji, co, jak uważa Limb, może prowadzić do zmniejszenia zahamowań i ograniczeń. Z kolei wzmożona aktywność została zanotowana w środkowej korze przedczołowej – którą łączymy z wyrażaniem siebie i działaniami, które ukazują nasza indywidualność, jak przykładowo opowiadanie o sobie samym.
Limb zauważa, że taki rodzaj aktywności mózgu może mieć miejsce również w innych sytuacjach, które są częścią życia nie tylko artystów, ale i zwykłych ludzi (co nie oznacza, że artyści są niezwykli… – suchar). Przykładowo ludzie improwizują dobierając słowa podczas rozmowy, lub rozwiązując niespodziewane problemy. Jak pisze: „Bez tego rodzaju twórczości, człowiek nie byłby w stanie rozwijać się. Jest to nieodłączna część tego, kim jesteśmy”.
Trzeba przyznać, że badanie było ciekawe i sama takiemu chętnie bym się poddała, właściwie to nie ukrywam, że siedzenie w rezonansie magnetycznym, ze specjalną klawiaturą wydaje mi się nieco kosmiczne i chciałabym to przeżyć J Wracając jednak do sedna – muzyka jest jak język, a improwizacja pozwala nam się wypowiadać w tym języku. Pozwala nam wyrażać siebie i poczuć swobodę w swojej wypowiedzi. Czasami jest tak, że ciężko opisać słowami coś co czujemy lub wyobrażamy sobie i w takich sytuacjach pomaga nam sztuka – muzyka, taniec, malarstwo… Improwizacja jest zatem środkiem do tego samowyrażenia. Można znaleźć mnóstwo analogii do improwizacji muzycznej względem wykonywania wyuczonych utworów w innych dziedzinach życia – to tak jak potrafić wyrecytować wiersz w innym języku, lub swobodnie się nim posługiwać, to taka różnica jak potrafić malować tylko drzewo, albo malować co się chce, to tak jak tańczyć tylko walca, albo umieć się poruszać do muzyki. Robiąc coś, pragniemy swobody. Teraz pewnie część z Was pomyśli – to nie dla mnie, ja nie mam takiego słuchu. Albo „ja przecież nie potrafię na niczym grać”. A wiecie co jest ważne? Że to nie ma znaczenia, czy teraz potraficie improwizować, czy nie. Jeśli potraficie – super, wykorzystajcie to. Z improwizacją jest jak ze wszystkim – tego można się nauczyć. To nie jest tak, ze każdy kto potrafi improwizować dziś, potrafił to od zawsze. Jak ze wszystkim – umiejętności nabywa się małymi krokami. Szukając dźwięków wysokich i niskich na klawiaturze, próbą zagrania ulubionej melodii, próbą podśpiewywania sobie dźwięków, na które chcemy trafić. Wystarczy trochę cierpliwości J
Zawsze może Cię przekonać jeszcze drugi plus improwizacji muzycznej – stymulujesz mózg i jego obszary odpowiedzialne za spontaniczność. To się przekłada na codzienne życie, na zaskakujące sytuacje i ich kreatywne rozwiązywanie – bez dołowania się, że „coś nas spotkało” J I pomyśleć, że znowu tyle dobrego dzięki muzyce… Na pożegnanie coś do słuchania – co prawda nie jazz, ale improwizacji sporo i piękne połączenie kultur! I niech mi ktoś powie, że oni nie wyrażają siebie! 🙂
[1] Link do artykułu: http://www.yugzone.ru/articles/brain-jazz.htm
[2] Johns Hopkins Medical Institutions. „This Is Your Brain On Jazz: Researchers Use MRI To Study Spontaneity, Creativity.” ScienceDaily. ScienceDaily, 28 February 2008. <www.sciencedaily.com/releases/2008/02/080226213431.htm>. Pełna treść badania (z obrazkami!): http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0001679