Blog muzyczny

O co chodzi z tym „pam pam”? …i inne gordonowskie dziwactwa

Ten wpis tłumaczy wszystkie dziwne rzeczy, które dzieją się na Gordonkach. W wersji krótkiej dla leniwych zapracowanych i szczegółowej dla dociekliwych 🙂

Wiele osób, w tym i ja, potrzebuje rozumieć co się dookoła nich dzieje. Często kiedy wreszcie pojmiemy w jaki sposób coś działa i dlaczego tak jest, pewne wydarzenia/przedmioty/zachowania itd. nabierają dla nas sensu. Obserwuję, że część rodziców wpada w pułapkę niezrozumienia zajęć gordonowskich i szybko rezygnuje z udziału w nich, tylko dla tego, że tak naprawdę nie wiedzą o co w nich chodzi. Przychodzą na zajęcia, które na pierwszy rzut oka są baaardzo dziwne i jeśli zdarzy się, że nikt im nie wytłumaczy dlaczego zajęcia wyglądają właśnie w taki a nie inny sposób, to mogą uznać, że to po prostu nie ich klimat. Jednocześnie obserwuję też drugi trend – jeśli już rodzice dowiedzą się jak to wszystko działa, zostają z Gordonem na długo 🙂 Dlatego ten wpis, dedykuję  tym, którzy:

1. zajrzeli na Gordonki na chwilę i stwierdzili, że to nie dla nich bo coś tam coś tam
2. są jeszcze przed pierwszymi zajęciami
3. już chodzą, ale w sumie to nie zagłębiali się w teorię 🙂

PS. żeby było jasne – piszę tu o zajęciach maluszkowych 🙂

Słowem wstępu – czy zawsze Gordonki to zajęcia gordonowskie?

Nazwa „Gordonki” zyskała ostatnio bardzo na popularności, nie jest jednak zastrzeżona i „Gordonki” może poprowadzić każdy. To oznacza, że czasami można trafić na zajęcia, które niewiele mają wspólnego z teorią uczenia się muzyki Edwina Gordona. Jeśli więc na zajęciach jesteście zasypywani gadżetami/większość piosenek śpiewacie ze słowami/prowadzący śpiewa za nisko dla dzieci/dużo gracie na instrumentach/cały czas się coś dzieje i nie ma chwili na ciszę – to to nie są zajęcia gordonowskie. Po prostu poszukajcie wtedy innych, lepszych 🙂 Często też instruktorzy nadają swoje nazwy, jak u  nas np. Gordonowe Śpiewajki i jest to w zupełności ok 🙂 Po poniższej lekturze na pewno rozpoznacie które zajęcia są prowadzone wiernie z teorią Gordona.

Dlaczego na Gordonkach śpiewamy bez słów?

Krótko:
– w piosenkach bez tekstu dzieci skupiają się na melodii a nie na tekście
– bez tekstu łatwiej można włączyć się do śpiewania, bo nie jesteśmy spięci faktem, że nie znamy słów

Rozwinięcie: Dzieci, zwłaszcza te po 18. miesiącu, mają okres wrażliwy na naukę mowy. Jeśli śpiewamy im piosenki ze słowami, to one przede wszystkim skupią się właśnie na słowach, a nie na melodii i rytmie, a naszym celem podczas zajęć jest przecież umuzykalnienie a nie nauka języka 🙂 Pracowałam w przedszkolach i żłobkach przez wiele lat i byłam świadkiem milionów sytuacji, gdy dzieci prezentowały jakieś utwory. Prawie zawsze przedszkolna klasyfikacja mówiła: dzieci śpiewają tekst całej piosenki – umieją piosenkę, nie śpiewają tekstu – nie umieją. Tymczasem z punktu widzenia muzyka to wcale nie było śpiewanie, tylko recytacja tekstu na jednym dźwięku, przekrzykiwanie się lub przy dobrych wiatrach zahaczanie o kontur melodii. Jeśli usuwamy tekst piosenki to dziecko skupia się na tym, na czym my chcemy skupić jego uwagę, czyli na muzyce a nie na tekście i samo zaczyna odśpiewywać i naśladować dźwięki o różnych wysokościach, a to już ogromny krok w przód 🙂

Dlaczego gordonowcy śpiewają w tonacjach, które często wydają się zbyt wysokie i niekomfortowe dla dorosłych uczestniczących w zajęciach?

Krótko:
 – śpiewamy w skali głosu dziecka. Dziecko niżej nie zaśpiewa/nie odezwie się, ponieważ jego aparat głosowy nie jest jeszcze tak rozwinięty

Rozwinięcie: Spróbujcie kiedyś zacząć wiernie naśladować głos Waszych dzieci. Wysoki, prawda? Skala głosu dziecka to d1-a1.  A teraz spróbujcie zaśpiewać najniższy dźwięk jaki potraficie. Macie? To w kolejnym kroku spróbujcie zaśpiewać piosenkę, która jest poniżej najniższego dźwięku jaki możecie z siebie wydać. Trudne zadanie, no nie? Niewykonalne 🙂 Pewnie zaśpiewaliście wszystko na jednym, tym najniższym dźwięku jaki potraficie z siebie wydobyć. Dorośli często, a może nawet zazwyczaj śpiewają dzieciom piosenki w skali, która jest wygodna dla nich samych, tym czasem dla dzieci te piosenki są niemożliwe do zaśpiewania! Potem dumne z siebie dzieci powtarzają za nami na najniższym dźwięku całą melodię, nie daj boże jeszcze recytując tekst i wszyscy się cieszą, że maluszki śpiewają, tymczasem umiejętność śpiewania odpływa w siną dal 🙂 Powinniśmy zatem wyjść poza swój komfort i dla dzieci śpiewać tak, by mogły śpiewać z nami, bo przecież jesteśmy tutaj dla naszych maluszków i chcemy wesprzeć ich muzyczny rozwój.

Dlaczego piosenki na Gordonkach mają takie dziwne melodie? Jest przecież tyle pięknych/wesołych piosenek dla dzieci…

Krótko:
– śpiewamy piosenki w wielu skalach, nie tylko znanych nam dur-moll. Robimy tak, ponieważ dzieci uczą się przez kontrast

Rozwinięcie: Miażdżąca przewaga piosenek dziecięcych napisana jest w skali durowej i metrum dwudzielnym. Miażdżąca! Wyobraźmy sobie, że uczymy dzieci kolorów, ale mieszkamy w świecie gdzie wszystko jest niebieskie. Czy maluszek zrozumie co to jest „niebieski” jeśli nie pokażemy mu, że niebieski wygląda tak, ale są też inne kolory, np. zielony, żółty itd. Czy świadomie będzie posługiwać się kolorem niebieskim, jeśli wszystko będzie niebieskie? Inny przykład – czy nasze dziecko zbuduje bogaty słownik języka, jeśli będziemy używać np. tylko 100 słów? 🙂 Z muzyką jest podobnie – jeśli chcemy wychować muzykalne dziecko, to najlepiej uczyć je przez kontrast i różnorodność– używać nie tylko skali durowej i metrum dwudzielnego, ale pokazać naszym maluchom, że durowa brzmi w taki sposób, ale są też inne, tj. eolska, lidyjska, frygijska… Że nie wszystko jest na dwa, ale może być na pięć, siedem itd. 🙂

Dlaczego gordonowcy ruszają się w taki dziwny sposób?

Krótko:
– puls czujemy w ciele, a profesor Gordon zbadał, że dzieci najlepiej uczą się pulsu, kiedy wykonujemy ruch ciągły i płynny

Rozwinięcie:
Wiem – to wygląda bardzo dziwnie i kiedy pierwszy raz byłam na zajęciach gordonowskich, to nie mogłam zrozumieć czemu prowadząca rusza się jak astronauta 🙂 Ale poobserwujcie swoje dzieci – czy one ruszają się jak dorośli? By poczuć puls w ciele maluszki muszą się ruszać i szczególnie cenny jest dla nich ruch płynny i ciągły, dzięki czemu mogą poczuć ciężar, czas i przepływ. My wchodzimy w ich świat i poruszamy się właśnie takim ruchem. Co ciekawe, działa to również na dorosłych. Kiedy mamy trudniejszą rytmiczankę, gdzie coś sprawia, że wypadamy z pulsu, to wcale nie pomoże nam liczenie, lecz poruszanie się w ciągły i płynny sposób.

Czy nie przydałoby się więcej rekwizytów i instrumentów?

Krótko:
– Chcemy skupić uwagę maluchów na muzyce, zajęcia to dla nich wyjątkowy, czysto muzyczny czas, a każdy przedmiot przekierowuje ich uwagę na coś innego

Rozwinięcie:
Gordonki trwają 30-40 min. Jest to czas, który chcemy poświęcić na czysto muzyczne doświadczenie. Gordon powtarzał, że nic nie wpływa tak dobrze na umuzykalnienie dzieci jak śpiew na żywo. Jeśli grają w tym samym momencie instrumenty to dzieci nie audiują już tak dobrze jak wtedy, gdy piosenka jest śpiewana a capella. Oczywiście, nic się nie stanie jeżeli czasami np. na pożegnajce, lub po stricte gordonowskiej części zajęć zagramy na pianinie czy ukulele, to również niesie ze sobą wartość, ale w przebiegu zajęć staramy się nie zakłócać procesu nauki audiacji instrumentami, głośnym klaskaniem czy przeszkadzajkami. W kwestii rekwizytów jest podobnie – one są czasami potrzebne, ciężko jest utrzymać uwagę dzieci jeśli się wyłącznie do nich śpiewa przez 40 min, ale bardzo dbamy o to, by  rekwizyty były wyłącznie dodatkiem, który pojawia się na chwilę, a nie rozprasza dzieci przez całe zajęcia 🙂

Moje dziecko nie jest zainteresowane, więc rezygnujemy

Krótko:
– Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie po co jesteś na zajęciach, również w perspektywie długofalowej 🙂

Rozwinięcie :
Jeśli Twoje dzieciątko płacze i powtarza się to na każdych zajęciach, coś ewidentnie mu nie pasuje to rzeczywiście lepiej zrobić przerwę, zawsze możecie wrócić za jakiś czas. Jeśli jednak widzisz, że dziecko w czasie zajęć odchodzi gdzieś na chwilę, nie chce robić tego co większość grupy, zajmuje się swoimi sprawami to czy to powód by rezygnować? Niekoniecznie! 🙂 Po pierwsze – pamiętajmy po co jesteśmy na zajęciach – po to, by zanurzać dziecko w muzyce. Czy rezygnujemy z mówienia do dziecka, bo nie reaguje tak jakbyśmy sobie życzyli? Oczywiście, że nie! Wiemy, że maluszek na początku niewiele rozumie z naszego języka i dopiero z czasem, bardzo małymi krokami, nabywa językowych kompetencji. Nie jest to powód by przestać mówić do dziecka, bo jeśli nie będzie słuchać, słuchać, słuchać języka to nie zacznie mówić. Tak samo jest z muzyką – aby zacząć śpiewać najpierw trzeba słuchać, słuchać, słuchać 🙂 Po drugie – dzieci nie wytrzymują długo w skupieniu, to zupełnie normalne jeśli przez chwilę zajmą się czymś innym i za chwilę wrócą do nas ponownie. Po trzecie – nawet jeśli na nas nie patrzą, lub są zajęte czymś innym to przecież ich uszy słyszą a mózg koduje. Po czwarte – obserwuję dzieci na zajęciach od lat. Jedne siedzą jak zahipnotyzowane, inne szleją, jeszcze inne spędzają całość zajęć na rękach rodziców. Czasami wręcz myślałam „to bez sensu, to nie dla niego/niej”, a potem przychodzili do mnie rodzice i opowiadali jak dużo dzieci powtarzają z zajęć w domu! Teraz już tak nie myślę 🙂 Jesteśmy na Gordonkach, bo chcemy rozwinąć zdolności muzyczne naszych dzieci. Każde dziecko posiada te zdolności, lecz od środowiska w jakim je wychowamy zależy na jakim ustabilizują się poziomie. To nie jest kwestia jednych, czy dwóch zajęć, lecz jak z nauką języka – to powolny, ale i piękny proces, który przechodzi od pierwszych muzycznych sylab, przez słowa i zdania do posługiwania się językiem 🙂
PS. Gordonki są bardzo różne i ich tempo i charakter w dużej mierze zależy od prowadzącego. Jeśli na zajęciach wieje nudą, to zawsze możesz poszukać innych zajęć gordonowskich 😀

Najważniejsze – zmień optykę, czyli maluszek najważniejszy

Znajdziecie na rynku mnóstwo zajęć, gdzie będzie masa atrakcji, migających różdżek i innych cuda wianków. Nie zawsze jednak to, co dla nas, dorosłych, jest atrakcyjne, jest wspierające dla rozwoju dziecka. Gordonki to zajęcia, które są od pierwszej do ostatniej minuty nakierowane na dziecko, a to, co na nich się dzieje jest podparte badaniami naukowymi. Nauczyciel wchodzi w świat malucha, mówi językiem dzieci, porusza się jak dzieci, śpiewa bezpośrednio do dzieci, śpiewa dla nich tak, by chłonęły z tego jak najwięcej i by mogły wejść z nim w dialog. Nam dorosłym często wydaje się to dziwne. Jeśli jednak zmienimy optykę znajdujemy swoje „why”, wiemy, że śpiewamy pam pam, ruszamy się jak astronauci i robimy te wszystkie dziwne rzeczy, by wspierać rozwój naszego malucha. Teraz nasza decyzja jakie zajęcia wybrać staje się świadomym wyborem.

I tyle 🙂 Mam nadzieję, że jesteście teraz bliżej „how” i „why” 🙂

Do zobaczenia!

Jedna odpowiedź do “O co chodzi z tym „pam pam”? …i inne gordonowskie dziwactwa”

  1. Dzieki za ten wpis! Chodze ze swoim 10 mies dzieckiem na gordonki ale troche nie zrozumiałam, jak to dziala. Fajnie wyjasnione

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *