Na początku stycznia postanowiłam, że każdy miesiąc w tym, 2018 roku, ogłoszę „miesiącem czegoś”. Cała idea miała się sprowadzić wyłącznie do mojego prywatnego życia, chciałam nauczyć się wielu nowych rzeczy a może i otworzyć się na zupełnie nieznane obszary. I wiecie co? Okazało się, że mała czynność spowodowała dużą zmianę. Z tej okazji powstaje ten tekst oraz 15 innych, które już zaplanowałam. A jak to wszystko ma się do muzyki?:) zaraz zobaczycie!
Dzisiaj będzie o tym co wynika ze słuchania świata, ile nam zostaje w głowie z tego co słyszymy, kilka pomysłów jak słuchać z dzieckiem i historia niezwykłej kompozycji sprzed stu lat. Do tego mały bonus dla mieszkańców Krakowa 🙂 Dobrego czytania!
Od dłuższego czasu czułam ogromną potrzebę uporządkowania natłoku myśli, niesłyszenia żadnych biegających melodii, pomysłów planów i obrazów. Aż natknęłam się na tzw. medytację. Jeszcze do niedawna sądziłam, że to jakaś pół-magiczna praktyka związana z religijnym kultem, ale okazuje się, że niekoniecznie i coraz większą popularnością cieszy się medytacja jako technika higieny mózgu. Najpierw porządkujesz głowę a potem dopiero ją zapełniasz. Uznałam, że to dobra nowa rzecz na styczeń i wcieliłam w życie.
Można by długo pisać o tym czym medytacja jest, ale ograniczając się do trzech słów – główna zasada polega na tym, by świadomie NIE myśleć. Kiedy myśli przychodzą do ciebie nie dawaj się wciągnąć w ich potok, ale pozwól im przeminąć. Jak to zrobić by nie myśleć? Musisz się skupić na czymś innym – i tutaj przychodzą na pomoc różne techniki. Ja zrobiłam to w najbardziej intuicyjny dla siebie sposób, czyli zamknęłam oczy i zaczęłam słuchać świata!
Czy próbowaliście kiedyś słuchać świata dookoła Was? Nie mam na myśli słuchania radia/rozmowy/muzyki. Chodzi mi raczej o intencjonalne wsłuchanie się w dźwiękowy krajobraz, który nas otacza. Nie wiem czy wiecie, ale aż 83% informacji dociera do nas za pośrednictwem wzroku, tylko 11% za pośrednictwem słuchu, a dalej 3,5 % za pośrednictwem węchu ,1,5 % za pośrednictwem dotyku i 1 % za pośrednictwem smaku. Krótko mówiąc – jesteśmy zdominowani przez to, co widzimy! Kiedy więc zamkniemy oczy i skupimy się na tym, co słyszymy okazuje się, że otacza nas niesamowity mikro i makroświat dźwięków! Począwszy od hałasu miasta, poprzez dźwięki natury, dźwięki domowych urządzeń a skończywszy na dźwiękach które CAŁY CZAS wydaje nasze ciało. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie niezwykłe dźwięki może wydawać lodówka albo woda płynąca przez rury w ścianie!
Po pierwsze to niesłychanie ciekawe! Zamykasz oczy i słyszysz dźwięki, które być może są obok ciebie od lat i nigdy na nie zwróciłeś uwagi. Zaczynasz słyszeć dźwięki ciche, przyćmione, powtarzające się i pojawiające się znienacka. Zaczynamy wartościować – które nam się podobają, a które nie. Zaczynamy się świadomie zastanawiać nad środowiskiem akustycznym w jakim przebywamy – czy rzeczywiście wokół nas musi być taka ilość dźwięków? A może niektóre są zupełnie niepotrzebne? Następnie nachodzi nas myśl – czy zanieczyszczone środowisko akustyczne dobrze wpływa na pracę mojego mózgu i mózgu moich dzieci? Czy czasami nie obniża produktywności? Czy jeżeli zmniejszę ilość dźwięków to lepiej będzie mi się myśleć? Zaczynasz szukać dźwięków, które możesz usunąć lub wyciszyć. Szybko okazuje się, że pozbywając się zanieczyszczenia dźwiękowego lepiej działamy, szybciej się uczymy, jesteśmy spokojniejsi i mniej zestresowani. Krótko mówiąc – słuchając świata nabierasz świadomości w jakim środowisku akustycznym czujesz się najlepiej, a mając tę wiedzę, zaczynasz świadomie to środowisko zmieniać.
Jeśli masz dzieci, to warto uczyć je od najmłodszych lat poznawania świata za pomocą słuchu w większym stopniu, niż to domyślne 11 %. Przygotowałam dla Was kilka przykładowych zabaw 🙂
Nawiązując do wycieczek w ciekawe akustycznie miejsca znalazłam dla Was mapę akustyczną Krakowa:
Powyżej zamieszczam jedynie obrazek, ale w pełnej wersji można przeanalizować o wiele większy obszar. Jak pewnie się domyślacie – niebieskie, fioletowe i czerwone oznaczenia to najgłośniejsze miejsca. Do pełnej wersji przeniesiecie się klikając na mapę lub TUTAJ. Jeśli nie jesteście z Krakowa warto również poszukać takiej mapy swojego miasta 🙂
Był żył pewien kompozytor na początku XX w – John Cage. Jednym z jego najbardziej znanych utworów jest „4’33”. Wyobraźcie sobie koncert – scena, na scenie fortepian. Wchodzi pianista, siada przy instrumencie, nastawia zegarek: cztery minuty, trzydzieści trzy sekundy. Zamyka klapę fortepianu i siedzi. Kończy się czas pierwszej części – otwiera klapę, następnie zamyka ponownie i zaczyna się druga część. Kiedy czas mija, otwiera klapę, kłania się i odchodzi. Utwór wybrzmiał – lecz nie na fortepianie, czego można byłoby się spodziewać. Stworzyli go widzowie – ich komentarze, odgłosy, oburzenie, oddechy, ruchy. Usłyszał go ten, kto miał otwarte uszy i głowę. Dla Was przykładowe nagranie poniżej. I pomysł na przyszłość – możecie spróbować wykonać ten utwór ze swoim dzieciaczkiem w warunkach domowych 🙂
Uściski serdeczne, dźwięcznego tygodnia!
Marta
Copyright 2022 makememusic.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Made by: ManiaRobiStrony@gmail.com
Polityka prywatności